Recenzja filmu

Mistyfikacja (2010)
Jacek Koprowicz
Jerzy Stuhr
Maciej Stuhr

Na-dudka-wystrychizm, czyli obrona Koprowicza

Mało jest w polskiej kulturze postaci równie kontrowersyjnych i rozpalających wyobraźnię, jak Witkacy. Rodzimi filmowcy kilkakrotnie brali się z autorem "Szewców" za bary (np. "Tumor Witkacego"
Mało jest w polskiej kulturze postaci równie kontrowersyjnych i rozpalających wyobraźnię, jak Witkacy. Rodzimi filmowcy kilkakrotnie brali się z autorem "Szewców" za bary (np. "Tumor Witkacego" Grzegorza Dubowskiego czy "Gwiazda Piołun" Henryka Kluby), jednak efekty tych potyczek były na ogół mierne. Sam Witkiewicz zresztą kina nie szanował i nie dostrzegał w nim artystycznego ładunku (choć bawiło go jako zjawisko technologiczne), można by więc założyć, że złośliwy geniusz żył i tworzył w sposób "niefilmowalny".

Nowy film Jacka Koprowicza, reżysera niezbyt płodnego, ale oryginalnego i zdolnego (autora "Medium" – udanego, fascynującego horroru; na tle innych "osiągnięć" filmu polskiego w tym gatunku rzecz niebywała!), nosi tytuł "Mistyfikacja" i trudno o bardziej trafną i wymowną nazwę. Kanwą dla scenariusza są niejasności związane z okolicznościami śmierci i pochówku Witkacego. Dla przypomnienia – podręcznikowa wersja biografii Stanisława Ignacego Witkiewicza mówi, że artysta, uciekając na Wschód przed hitlerowcami, na wieść o ataku ZSRR na Polskę podciął sobie żyły dnia 18 września 1939 roku w miejscowości Jeziory na Polesiu. Wraz z nim na swoje życie targnąć się miała jego muza i kochanka Czesława Oknińska, która jednak przeżyła próbę samobójczą. Witkacego bez rozgłosu pochowano na lokalnym cmentarzu, a ciało jego w geście przyjaźni polsko-radzieckiej sprowadzono do kraju w 1988 roku i uroczyście pochowano w Zakopanem, na cmentarzu na Pęksowym Brzyzku. Tyle wersja oficjalna. Jednak od samego początku sprawa wydawała się zagadkowa. Po wojnie nagle zaczęły wypływać obrazy Witkacego, o których wiadomo było, że spłonęły podczas Powstania Warszawskiego. Oknińska odebrała od stomatologa sztuczną szczękę Witkiewicza, zamówioną jeszcze przed wybuchem wojny. Do znajomych artysty docierały pocztówki pisane jego ręką, a datowane na lata głęboko powojenne. Na domiar złego, wykonana w 1994 roku ekshumacja wykazała, że w trumnie nie spoczywają szczątki Witkacego, lecz anonimowej kobiety. Czegóż chcieć więcej, sensacyjny scenariusz napisał się sam, nic, tylko filmować!

"Mistyfikacja" Koprowicza nie daje się jednak łatwo zaszufladkować. Nie jest to ani sensacja, ani thriller obyczajowy, ani paradokument. Witkacologów oburzy bez wątpienia filmowa postać Stanisława Ignacego Witkiewicza (Jerzy Stuhr znów w wysokiej formie) – podstarzałego, wyzutego z weny twórczej kabotyna i erotomana oraz rozedrganej, przechodzącej bez faz pośrednich z euforii do histerii Czesławy Oknińskiej (zjawiskowa Ewa Błaszczyk, znakomity powrót na duży ekran). Bo jakże można ukazywać króla międzywojennej bohemy jako człowieka zagubionego i niespełnionego? Można, i to z powodzeniem. Film Koprowicza można w tym kontekście interpretować jako niewygodne pytanie – czy w powojennej, komunistycznej Polsce, pod rządami dyktatury ciemniaków, Witkacy pozostałby Witkacym?

Jednak głównym atutem "Mistyfikacji", który wydaje się umykać wielu nieprzychylnym filmowi recenzentom, jest fakt, że Jacek Koprowicz – reżyser i scenarzysta zarazem, wcale nie zabiera jednoznacznego głosu w sprawie tajemnicy śmierci Witkacego. Nie rozstrzyga, czy przedstawiona postać artysty, choć realna i barwna, jest człowiekiem z krwi i kości, czy też jedynie projekcją emocji, fascynacji i paranoi. Witkacy pojawia się (poza retrospekcjami) jedynie w dialogach z Oknińską (o której dowiadujemy się, że ma guza mózgu) oraz w delirycznym śnie na jawie młodego ubeka Łazowskiego (kolejna dobra, niekomediowa rola Macieja Stuhra), który przypadkowo wpada na trop Witkiewicza. Zamiast szukać rozwiązania zagadki, warto może sobie zadać nieco patetyczne pytanie: które życie Witkacego jest realniejsze i trwalsze? To oficjalnie zakończone pod drzewem w Jeziorach czy to w nieusuwalnych okruchach pamięci jego kobiet? Cieszyć się trzeba, że Jacek Koprowicz nie poszedł łatwą i wygodną drogą.

Widzowie, którzy spodziewają się fabuły w stylu Elvis Lives, z wartką akcją i sensacyjnym, choć przewidywalnym zakończeniem, wyjdą z kina rozczarowani i znudzeni. Ci, którzy liczyli na patetyczną laurkę na cześć Witkacego (który przecież wielkim artystą był!), będą zniesmaczeni i rozgoryczeni. A mimo to uważam film Koprowicza za bardzo udany. Trudno nie odnieść bowiem wrażenia, że reżyser znakomicie zrozumiał ideę witkiewiczowskiego "oszukizmu" – świadomie i sprawnie wodzi widza za nos, ucieka od odpowiedzi, zaciera szlaki. Cały ten film to mistyfikacja – wielowarstwowe kłamstwo. I w tym jego siła.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Witkacy lubił ponoć kino, ale zżymał się, gdy ktoś nazywał je sztuką. W jego mniemaniu film, w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones