PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=523}
7,1 10 918
ocen
7,1 10 1 10918
7,0 7
ocen krytyków
Historie miłosne
powrót do forum filmu Historie miłosne

Jerzy Stuhr na jednym ze spotkań powiedział, że jego filmy w dużej mierze są zapisem jego osobistych refleksji, zaś głównych bohaterów częściowo obdarza swoimi prywatnymi doświadczeniami. Nie można zatem odmówić wiarygodności temu co przedstawia Stuhr w swoich filmach, bo przecież na ekranie dzieli się swoimi przeżyciami, tym co dotyczy w końcu jego samego. Stuhr jednak nie stara zachować się incognito, bo jak na ironię losu, wciela się w główne role w swoich filmach: „Spis cudzołożnic”, „Historie miłosne”, „Tydzień z życia mężczyzny” i inne. Aktor/reżyser w tym kontekście wspomniał kiedyś o filmie „Pogoda na jutro”, w którym rozwodził się na temat zaniedbywania rodziny. Czy to spowiedź? Można uznać, że jest to jakaś forma ekspiacji, samooczyszczenia, albo rachunku sumienia wypowiadanego na głos. Ja natomiast ująłbym to jako próbę przyznania się do błędów, albo próbę przesłania skierowanego do widowni jakich błędów nie powielać.

W takim świetle „Historie miłosne” „pachną Stuhrem” i to bardzo. Czy należy traktować to jako ujmę i przejaw braku umiejętności by wyjść poza utrwaloną formę? Jestem innego zadania. Filmy autorstwa p. Stuhra nie rodzą się często, ale regularnie, co jakiś czas i dlatego w moim przekonaniu należy je traktować jako integralną całość. Nie dziwi to, bo przecież często doświadcza się, że opowiadając jakąś historię zapomina się pewnych szczegółów, które w danej chwili wydają się mieć kolosalne znaczenie na tę całą opowieść. „Spis cudzołożnic”, „Historie miłosne”, „Tydzień z życia mężczyzny”, „Pogoda na jutro” są jakby ciągiem dopełnień, zaś przed każdym nowym filmem wydaje się jakby reżyser chciałby powiedzieć: „Drodzy widzowie, przypomniało mi się, że miałem wspomnieć Wam jeszcze o…”. Dlatego określenia „pachnie Stuhrem” traktowałbym jako nobilitację. Czyż nie jest zaszczytem, gdy widz bez znajomości tytułu rozpoznaje autora filmu? Uważam, że zapamiętuje się to co jest charakterystyczne, co odróżnia się od innych. To zaś co jest bezosobowe, idzie w zapomnienie.

Mimo, wyczuwalnego moralizatorstwa, za którym nie przepadam, w „Historiach miłosnych” (ale też w innych filmach Stuhra) jest pewna osobliwość. Są to filmy ciepłe i lekkie w odbiorze, jakby z przekory do powagi spraw, których dotyczą. To duża zaleta, bo w odniesieniu do ciężkich, aczkolwiek treściwych filmów z okresu kina moralnego niepokoju, uważam, że również sztuką jest mówienie o rzeczach ważkich, językiem łatwym, przystępnym i z odrobiną humoru. Drążenie tematu przez 90 minut ze śmiertelną powagą niejednokrotnie męczy widownię, która szuka podświadomie chwili wytchnienia. Taki element humorystyczny w filmie, jak np. scenka gdy więzień bity przez żonę, domaga się od eskortantów egzekwowania swojego prawa do nietykalności, naprawdę rozluźnia i pozwala na ponowne skupienie. Z doświadczenia przytoczę, że nic tak nie przywraca koncentracji jak śmieszna anegdota, wtrącona co jakiś czas w trakcie nużącego wykładu. Stuhr chyba tę prawidłowość zauważył, bo „Historiach miłosnych” humor wpleciony jest w powagę.

Zgadzam się, że motyw z ukazywaniem różnych losów człowieka, które odgrywa jeden aktor jest zaczerpnięty z „Przypadku” Kieślowskiego. Należy jednak zauważyć fundamentalną różnicę między „Historiami miłosnymi”, a „Przypadkiem”. Różnica polega na tym, że w „Przypadku” Bogusław Linda grał tę samą postać filmową, tę samą osobę, której dalsze losy filmowe toczyły się według trzech różnych scenariuszy. W przypadku „Historii miłosnych” Jerzy Stuhr gra cztery odmienne postacie filmowe, wciela się w czterech różnych bohaterów, których losy z racji różnic osobowości, toczą się według innych scenariuszy. Zamysł Kieślowskiego by ukazać różne ścieżki życia bohatera tj. jeden aktor – „trzy role”, wynikał z głównego tematu filmu (w skrócie: o roli i wpływie przypadku na życie, postawy człowieka), natomiast w „Historiach miłosnych” motyw jeden aktor – cztery role, był tylko nowatorską formą. Tematem filmu było pytanie o odwagę i czy człowiek potrafi kosztem utraty tzw. życiowej stabilizacji, wywrócić swoje życie do góry nogami, kierując się głosem uczuć i emocji. W końcu w „Historiach miłosnych” mogło zagrać przecież czterech różnych aktorów, ale czy film miałby tę samą siłę wyrazu?

Z drugiej strony Stuhr trochę zainicjował sobie możliwość do popisania się swoimi umiejętnościami aktorskimi, bo na potrzeby filmu przywdział cztery skóry. Jak widać aktorska mimikra jest jego silnym atrybutem, tak jak granie długich ujęć w wyimaginowanej rzeczywistości. Dzisiaj aktorzy rzadko umieją wytrwać w swojej postaci filmowej przez długie minuty. Błędy, braki umiejętności i prowizoryczny warsztat ukrywa się w cięciach montażowych, poprzez kompozycję ujęć. Scena budowana jest z wielu prób i podejść.

Szybki montaż? Nie dam się na to nabrać. Po prostu umiejętności maleją. Kiedyś podstawowym obszarem aktywności aktorów był teatr, bo byli to aktorzy zawodowi z ogromnym warsztatem. Dzisiaj dominuje aktorstwo osobowościowe, którego człowiek uczy się po castingu. Nic więc dziwnego, że podstawowym obszarem aktywności współczesnych „gwiazd filmowych” jest serial TV.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones