Miłe zaskoczenie, bo film dobrze zrealizowany, kameralny, z klimatem i w ciekawej konwencji survival horroru. Cieszy mnie to, że reżyser nie poszedł na łatwiznę i nie zastosował klasycznych chwytów typu "wyskakujące straszaki" czy utarte schematy fabularne. Czuje się aspiracje do naturalności i realizmu co jest bardzo dużym atutem. Natomiast zachowanie głównego bohatera w niektórych momentach jest do bólu, debilnie irytujące, kilka przykładów:
1. Na świecie apokalipsa zombie, być może każda sekunda się liczy, ale najważniejsze to zmyć podłogę...
2. Zostawienie w domu "żywego" zombiaka w windzie i zabezpieczenie tego paskiem - na serio, był by ktoś tak powalony żeby tak ryzykować, i w ogóle po co zamiast go zlikwidować?
3. Granie na perkusji, dwukrotnie.
4. Ta akcja z kotem też była głupia.
5. Słuchanie muzyki na słuchawkach podczas penetracji kolejnego mieszkania.
6. Strzelanie na oślep.
7. Palenie kaset w wannie - taki na siłę sentymentalny gest, który właśnie tak się skończył jak się skończył.
8. Pozostawienie rozkładających się ciał w mieszkaniach - kolejny głupi sentymentalny i nierealistyczny gest. Smród rozkładu to jest zapach nie do wytrzymania i na dodatek przyciąga wszystkie szkodniki, insekty (potencjalne szkody w zapasach żywności) - jakby ktoś chciał faktycznie tam mieszkać na dłużej to wszystkie ciała poszły by za okno.
9. Tutaj może się już czepiam za bardzo, ale nie było ze strony głównego bohatera widać żadnych starań o kontakt ze światem - jakieś sygnały dymne, telefon komórkowy, radio, sygnały świetlne.
Podsumowując - jak by było trochę więcej logiki było by dużo lepiej, ale i tak warty obejrzenia.