Wciągający portret psychologiczny mężczyzny w średnim wieku, który z gruntu rzeczy stara się być człowiekiem
dobrym, postępować przyzwoicie, a jednak ciągle staje wobec sytuacji, które wymagają od niego czegoś więcej -
czasem jednoznaczności, innym razem poświęcenia czy większej empatii...
Myślę, że w istocie jest to film o naszej narodowej kondycji - w sytuacji, gdy tylko życie zdaje się nabierać względnie
stabilnego charakteru, Polacy tracą tę wrodzoną skłonność do heroizmu. Stają się oportunistami, kiedy presja
społeczna wymusza ciągłą pogoń za czymś więcej. To "więcej" (w sensie dóbr materialnych, prestiżu itp.) staje się
drutem kolczastym, kiedy przychodzi nam dać z siebie coś więcej, gdy trzeba przekroczyć swoje słabości. Bo tak
naprawdę jest to film o przekraczaniu siebie - o duchowej potrzebie nieustannego wychodzenia poza miałkość
wygodnego życia. Wspaniała kreacja Jerzego Stuhra - i doskonale zaaranżowana przez niego dramaturgia!
Film znakomity i kreacja też. Jednak myślę, że nie powstał po to , żeby nas uspokajać, że
konformizm postępowania można prosto wytłumaczyć bo dotyka każdego?! Nie widzę, też
społecznej presji? Poruszane są sprawy publiczne ale główny kontekst emocji bohatera
to sprawy osobiste.