Kiczowaty polski tytuł, ale film, mimo prostej i znanej historii, którą opowiada, jest naprawdę urzekającym i solidnie wykonanym obrazem. Z jednej strony teatralnym z drugiej realistycznym, dotykającym bolesnych tematów przełomu wieków, ale nie w przyciężki sposób. Piękne kostiumy, scenografie, obłędne sceny z jazdą na łyżwach w tle i brak sztucznych i głupkowatych dialogów ( w czym, niestety, specjalizują się polskie filmowe romansidła produkowane na akord). Dla mnie świeży powiew, podobny do mroźnego zimowego powietrza, wdychanego podczas szalonej jazdy przez zamarznięte jezioro.
Film jest kulturowo na wskroś rosyjski, dlatego jest świetny. Wszystkie superprodukcje rosyjskie mnie żenują, bo mechanicznie kopiują obce rzeczy, a tu mamy powrót do źródeł, stąd ten oddech pełną piersią.
Kurczę, weszłam sprawdzić czy to nie jakiś gniot z ocenami nastolatek, a tu rzetelne komentarze! Spieszę sprawdzić czy się zgadzam
No jednak nie, kochana. Słodki romans równie prawdopodobny co Kopciuszek. Ale miło się oglądało, taki na jesienną chandrę akurat
Cieszę się :) "Realistyczny" (może to dobrze nie wybrzmiało z mojej wypowiedzi, bo źle to ujęłam) dotyczyło tylko tła, problemów epoki, które gdzieś tam mniej lub bardziej się przebijały (szczególnie myślę tu o pozycji i prawach kobiet). Podstawowa fabuła - tak jak napisałam - historia prosta i znana (jak - choćby - Kopciuszek ;) i tak też, jak napisałaś, prawdopodobna ;) Ale przyjemna na szare dni. Pozdrawiam miło :)